Kraków ponownie inaczej (2009)

28-go listopada ponownie wybrałem się do Krakowa, tym razem na całe dwa dni. Moim głównym celem był poetycki meeting znakomitej rumuńskiej poetki i rockmanki Aliny Alens w przytulnym Massolicie.

Do Krakowa przyjechałem dużo wcześniej korzystając z opcji "tani bilet" i byłem jeszcze przed południem - spotkałem się ze znajomymi na Placu Centralnym, czyli głównej płoszcziadi Nowej Huty. Tym razem właśnie miałem możliwość bliższego kontaktu z klimatami nowohuckimi. I co się okazało? Że to wcale nie taka zła dzielnica jak wieść gminna niesie.

Klimat tzw. starej Nowej Huty (w odróżnieniu od blokowiskowej nowej Nowej Huty) bardzo przypomina nasz MDM, Muranów, czy nawet część Żoliborza. Wielkie gmachy, ale nie typu kibucowego jak "nowoczesne" osiedla na Tarchominie, tylko w przyzwoitej odległości od siebie. Szerokie chodniki, dużo zieleni, trochę placyków na których przesiadują dziadki grające w karty. Trochę pozostałości po PRLu - w tym miejsce po słynnym pomniku Lenina, bar-jadłodajnia "Jubilatka" rodem z Barei - nie ma pieczarek, więc nie można zamówić placków ziemniaczanych tylko ze śmietaną, bo "nie ma takiej możliwości" :D ale za to flaczki wyśmienite. Pozostałość po kinie przypomina małą elektrownię atomową.

Na dachach kamienic - stanowiska strzelnicze, a układ domów to po prostu twierdze, tak ustawione, żeby albo w razie wojny zamienić osiedle na bastion obronny, albo w razie zamieszek zablokować bramy trzema BTRami - niemniej, i to podkreślę - są to SOLIDNIEJSZE i lepiej ustawione bloki niż dzisiejsze quasi-tekturowe pudła na przedmieściach. W Nowej Hucie nie ma szans zajrzenia sąsiadowi do talerza.

W części przemysłowej - kombinat. Huta Sędzimira. Działa, Hindusi wykupili i jest praca. W "zonie" gdzie nie wolno wchodzić cały czas zrzutowana jest pohutnicza glinianka. Wygląda to jak okolice Prypeci, ale klimat ma.

Tak samo Kopiec Wandy - po wejściu na niego po jednej stronie widziałem Tatry (jako, że w niedzielę pogoda dopisała), a z drugiej hutniczą bocznicę kolejową. Nota bene okolice Kopca Wandy do złudzenia przypominają nasze okolice Huty Warszawa. I też jest kawałek lasku - w latach 50-tych ów lasek miał wziąć na siebie pierwszy atomowy ognień w wypadku ataku na hutę. Ogień ten miał zatrzymać się też na strefie buforowej, gdzie dziś jest AWF i wydział mechaniczny Politechniki Krakowskiej.

Idąc dalej w Nową Hutę dotarliśmy do stadionu Hutnika, niegdyś 3 siły krakowskiego footballu. Dziś jakby słabiej - ale w niedzielę około południa dyżurny specjalnie otworzył sklepik klubowy, gdy spytałem o szaliki - i udało mi się nabyć kolekcjonerski model Hutnik-Sheffield z okazji meczu granego na 60 lecie klubu. Miło, naprawdę miło!

Za Hutnikiem - wieś. Pozostałość wsi Mogiła, formalnie to jeszcze Kraków, faktycznie - kawałek historii, tu dopiero czas się zatrzymał. Jeszcze drewniane chaty, jeszcze na przyzbach suszy się kukurydza. I kretowiska - i widać ten słynny, ex-żyzny czarnoziem. Widać go też na trawnikach między blokami...

Czyżyny - to przede wszystkim Muzeum Lotnictwa. Kraków chełpi się "największym muzeum lotniczym w Europie Środkowej". Ośmielam się z tym nie zgodzić - czeskie Praha-Kbely bije nas na głowę. MiGi stojące w Krakowie pod chmurką, podobnie jak Iły, Tu, zdobyczne F-5 i A-37 oraz prototypy Flamingów i Orlików jeżeli jeszcze chwilę tak postoją, to zmienią się w stertę złomu. Podobnie jak słynny, rolniczy odrzutowy dwupłatowiec M-15. Natomiast zbiory w hangarach znakomite, w tym oczywiście PZL P-11c i PWS-26 zachowane dzięki fanaberii... H. Goeringa. To właśnie on zbierał samoloty z podbitych krajów, w tym z Polski. Dlatego część przetrwała wojnę. Gdzieś natomiast zapodział się RWD-13... W sali z "destruktami" m.in. polski Żuraw oraz Me-209 V-1 w stanie mocno szczątkowym, a i trochę maszyn z I wojny. Natrzepałem fotek, bo warto było. Ale żal dupsko ściska, jak się widzi szczątki polskiego przemysłu lotniczego. Ten Orlik bez silnika i rozebrana na chlewiki Iryda...Zapadnięty w trawie Flaming. Bielik stojący smętnie pod płotem. Czesi i Anglicy lepiej to rozwiązali w sensie muzealnictwa technicznego. Ciekawa też była czasowa wystawa NATO vs Układ Warszawski - a zwłaszcza mapki planowanych ataków III-wojennych. Linia Wisły - atomowy firewall. Benelux i Dania - to samo. Gdy się na to patrzy, człowiek mimowolnie nabiera szacunku dla panów Kuklińskiego i Freya-Bieleckiego.

Co ciekawe Nowa Huta staje się modnym tematem. Organizowane są wycieczki specjalnymi Nyskami. Kraków nauczył się zarabiać na swojej historii także w ten sposób. A u nas jakiś osioł chce zburzyć Pałac Kultury.

Na wiosnę pewnie wrócę do Krakowa - trza jeszcze więcej postindustrialnych fotek zrobić. Nie Wawel, nie Sukiennice, nie Kościół Mariacki - ale właśnie Nową Hutę - a także nowohuckie bagna, będące rezerwatem. Tam ich nie zabudowano tak jak na Ursynowie Jeziorko Imielińskie...

Pozdrowienia

Vilcinescu