Litwa: Dwarciszki 2008

W dniach 11-17.08 w litewskich Dwarciszkach miał miejsce tegoroczny obóz Romuvy. Namówieni przez Impudencję, która była tam kilka lat temu, pojechaliśmy czteroosobową ekipą zaopatrzeni w nowe namioty  Pierwszy dzień to przede wszystkim przeskok klimatyczny, trza było się przestawić na wszechobecny, śpiewny język litewski (na szczęście dało się dogadywać po angielsku, rosyjsku a i po polsku). Dotarwszy rano do Wilna i krótkim rekonesansie ruszyliśmy do Dwarciszek lokalnym, niezaszybkim pociągiem i potem dłuuuugo z zapoznaną grupą litewską krążyliśmy po przepięknym lesie aż dotarliśmy na miejsce. A tam - jakby czas się zatrzymał. Woda ze studni, sauna, jezioro, las, ogniska, gontyna w budowie i gwiazdy na niebie.

Już pierwszego dnia ludzie z Kulgrindy prowadzili obrzęd otwierający z transowymi sutertinami oraz wieczornym żegnaniem Słońca. Bariera litewskiego języka okazała się nie taka straszna i intuicyjnie można było wyczuć o co chodzi. Co ciekawe obrzędy prowadzone przez Romuvę nie różnią się istotą bardzo od naszych WiDowych - spokój, pieśni, korowody, spokojne mowy żerców i składanie darów są prawie takie same. Różnią się jedynie szczegółami np. Litwini sypią sól do ognia i nie zataczają kręgu (mają swój stały kamienny ustawiony centralnie w wiosce). Z dnia na dzień klimat robił się sympatyczniejszy, mimo przelotnych opadów i sporawej różnicy wieku między nami a Litwinami - na obóz przyjechali ludzie bardzo młodzi, średnia wieku około 19 lat. My byliśmy, obok jednego Portugalczyka (notabene bardzo sympatycznego) jedynymi gośćmi zagranicznymi.

Oprócz obrzędów, tańców (litewskie tradycyjne które mi osobiście specjalnie nie podpasowały) i wszechobecnych ognisk chodziliśmy na nocne wyprawy do lasu, które dostarczały niesamowitych wrażeń. Opuszczone wioski litewskie robiły wrażenie, a i gęsty las jakby nas obserwował, co my za jedni i sam mówił, gdzie można wejść, a gdzie absolutnie nie wolno... Chodziliśmy też na cidra i po zakupy do sąsiedniej wioski (około 6 kilometrów w obie strony) gdzie spotykaliśmy różnych ciekawych, folklorystycznychi sympatycznych autochtonów, w tym jednego Polaka.

Romuva stworzyła w Dwarciszkach naprawdę niesamowitą rzecz, prawie cała wioska na te kilka dni rozbrzmiewa obrzędami, muzyką, tańcami i klimatem jedności z naturą. Udało się nam też nawiązać przyjacielskie kontakty w włodarzami Romuvy, a także wziąć udział w koncercie, który miał miejsce w piątek 15-go sierpnia, gdzie Ginia, Impu i ja wystąpiliśmy jako Zespół WiD z pieśniami polskimi i jedną serbską - a Impu reprezentować nas będzie na tegorocznym WCERze!

Ostatniego dnia zwiedziliśmy Karnave i nieodległy od niego park dębowy ze współczesnymi posągami litewskich bogów - i wieczorkiem z Wilna wróciliśmy do Polski. Warto było się na ten tydzień oderwać od netu i miasta.

Dodam jeszcze, że w sobotę zaliczyliśmy zaćmienie księżyca - niesamowite zjawisko, najpierw księżyc stał się pomarańczowy, potem kilka godzin znikał i aż oczyścił się i świecił dwa razy silniej. Piękna sprawa!

A i nasze dziewczyny nie ustępowały urodą Litwinkom, a nawet rzekł bym przewaga jest na naszą korzyść   :)

Ziutek