Wyspy Kanaryjskie: Fuerteventura (2008)

Cześć!

Fuerteventura to wyspa na Atlantyku. W archipelagu Wysp Kanaryjskich. Skusiła nas dobra cena last minute i zima panująca tej wiosny w Polsce. Rezydentka była w porządku. Woda w basenie trochę zimna. Jedzenie na stołówce dość monotonne. Apartament i plac zabaw dla Zosi był OK. Tylko, że hotel to my widzieliśmy jedynie nocą, rankiem i potem tuż przed 21.00 na kolacji.

Fuerteventura to przede wszystkim (oprócz fragmentu cywilizowanego) wielki kawał najdzikszej z Wysp Kanaryjskich, półpustynia, bezdroża, pola lawy, stożki wulkanów i stare bazaltowe masywy gór. Dlatego jeździliśmy po niej setki kilometrów wynajętym Jeepem Wranglerem, po bezdrożach takich, że nasz Pajero by czasami nie dał rady. Głazy brane między koła były wielkości piłek futbolowych, jary i wąwozy do pokonania, przełomy, stromizny, marzenie rajdowców 4x4.

Takimi bezdrożami dojeżdża się do cudownych plaż ze złotym piaskiem, bezludnych, dzikich, prawie niedostępnych, z wielkimi falami albo łagodnymi zatoczkami. W jednej odludnej zatoczce był strumyk z wodospadem, który wypływał w pustynnym jarze, dawał życie oazie i po 100 metrach wpadał do oceanu. W innej były cudowne laguny, gdzie w ciepłej, spokojnej wodzie można było się kąpać. W jeszcze innej wielkie fale przelewały się przez klif tworząc nieregularny słony wodospad na plaży. A w wyschniętych korytach rzek, które ożywają po deszczu 1 do 5 razy w roku, można nagle za zakrętem jaru natknąć się na palmę, dorodną, wielką, zieloną i wyglądającą nieziemsko w pustynnej scenerii. Palmę, która wskazuje, że głębiej w ziemi jest woda, i czasami wskazującą, że tu kiedyś mieszkał człowiek, ale już opuścił ten niegościnny koniec świata.

Kolory wyspy to od czarnej lawy poprzez szarą, czerwoną i żółtą skałę aż do białych osadów piaskowych wyniesionych z morza przez ruchy tektoniczne.

Wielkie wrażenie zrobiły na nas wulkaniczne jaskinie, takie, do których fale morskie wlewają się na jednym końcu, a echo tworzy huk taki, że strach wejść na końcu drugim.

Fuerteventura to też raj dla surfingu, windsurfingu i kitesurfingu. Szaleńców na wielkiej fali można spotkać w różnych zakątkach wyspy, jak łapią falę. A fale są, gdyż wiatr wieje non stop z wielką siłą. Innym gatunkiem turysty jest też naturysta (lub naturystka) - takich sporo można znaleźć na odległych, dzikich plażyczkach, a także na plażach bardziej publicznych (ale ci drudzy w wersji Niemiec+Niemka po 60-tce). Dlatego slajdów tego tematu nie będzie.

Na jeden dzień pojechaliśmy promem na drugą, sąsiednią wyspę kanaryjską - Lanzarote. Jest ona dużo gęściej zaludniona i zbyt uporządkowana, tak że mniej się nam podobała. Jest tam za to bardzo ciekawy park narodowy - Timanfaya, na liście UNESCO, gdzie w czasach historycznych wulkany utworzyły olbrzymie pustkowia pokryte świeżą, czarną, poszarpaną lawą i kilkadziesiąt stożków wulkanicznych. Piękne i tajemnicze miejsce, gdzieniegdzie gorące podłoże, jak na geotermalnym grillu.

Ostatniego dnia kupiłem przewodnik z opisami tras Fuerteventury na samochód terenowy. Niestety trochę późno, może trzeba będzie wrócić?

Slajdy są, ale za mało na pokaz. Tydzień to za krótko  :(  No i ominął nas Madziagaskar  :(

Pozdr. Jurek