W niedzielę odbył się pierwszy pieszy rajd w poszukiwaniu kampinoskich rysi. Wyruszyliśmy z parkingu w Piaskach Królewskich uzbrojeni w GPS, aparaty foto, lornetki, ochraniacze. Już w niedługim czasie dostrzegliśmy liczne ślady zwierząt. Niestety wczesnym popołudniem nie dane nam było spotkać samych dzikich zwierząt. Po ponad godzinie marszu znaleźliśmy się w wiosce Famułki Królewskie. Powitały nas licznie ujadające psy, więc skwapliwie skręciliśmy ku zagrodzie, kobyłki-perszerona. Spragnieni kontaktów z naturą Jaremowicze pieścili, głaskali, karmili to rzadkie już na polskiej wsi zwierzę. Za wsią rozciągają się powoli zarastające lasem odłogi. Krajobraz przypomina mi nieco biebrzańskie łąki. My skierowaliśmy się, korzystając z GPS, ku widniejącemu na mapie cmentarzowi kolonistów. W XIX i XX wieku przyjeżdżali tu osadnicy holenderscy i niemieccy, by gospodarować na zalewanych co roku przez Wisłę terenach. Mieszkali tu do końca II wojny - pozostały po nich ślady zagród budowanych na sztucznie usypanych pagórkach, zbór luterański w Secyminie, który obejrzeliśmy z samochodu, no i zarastające cmentarze. Szturmowaliśmy przez zagajniki, dąbrowy i zarośla. Oznaczony przez GPS punkt wypadł w środku łęgu, więc poszliśmy na tereny położone wyżej. Tu wreszcie Piotrek Siekaj wypatrzył pojedyncze nagrobki, choć może niektóre skryły się pod śniegiem. Wskazania GPS nanieśliśmy na mapę. Doszliśmy do kanału Łasica, po drugiej stronie jest opuszczone gospodarstwo z tak samo opuszczonym gniazdem bocianim. Nad Łasicą podziwialiśmy żerowiska bobrowe, drogi na wodopoju dzików, saren. Przejść na drugą Łasicy już się nie dało, choć jeszcze latem był tu wygodny płaskownik po którym dało się przejść z rowerem. Przedwieczorną porą udaliśmy się w powrotną drogę przez las. A co z rysiami? Niestety, nie mieliśmy takiego szczęście jak Rodzina Słowików dwa lata temu. Spotkaliśmy tylko dwa razy wyraźne, świeże ślady, które przypisaliśmy rysiom, jedne w okolicy Czerwieńskich Gór, a drugie koło cmentarza kolonistów. Jednak ślady dostrzeżone obok kapliczki na skraju Famułek Królewskich zasiały ziarno niepewności. Ale były to ślady zupełnie inne niż zostawiały obszczekujące nas psy. Inne bliskie spotkania z naturą: Piotrek Słowik omal nie złapał bażancicy, oj niezły byłby obiadek, Piotrek Siekaj spiesząc się na koncert o mało co nie zderzył się z 3 sarnami przebiegającymi mu drogę. No i wśród drzew dostrzegliśmy 3 łosie. Aura nam dopisała, było bielutko, lekka odwilż (+0,5). Dziękuję bardzo za ten wspólny spacer śnieżną porą w kolejności zgłoszeń: Piotrkowi Siekajowi, Iwonie i Jurkowi, Piotrkowi Słowikowi, Marcinowi, Michałowi.

Pozdrawiam
Zbyszek