Litwa (2006)

Mieliśmy pojechać na Litwę, to pojechaliśmy. Bazę jak zwykle mieliśmy w zacisznej, suwalskiej Małej Litwie. Jak co roku nie mogliśmy odpuścić sobie odwiedzin w Silaine koło Puńska, pogaduch z gospodarzami, smażonej rybki z piwkiem, pustego jeziora, wodnych rowerów, litewskich potraw i napitków. Bliskość litewskiej granicy wręcz determinuje do tego, żeby odwiedzać Litwę. Tak więc odwiedzaliśmy.

Wilno. Ilość zabytków, architektura, kościoły, cerkwie, synagoga, uniwersytet i widok ze Wzgórza Giedymina rzeczywiście robią duże wrażenie. A przecież to miasto jest jeszcze większe i jeszcze ciekawsze. Jak już oswoiliśmy się z nieprzebranymi tłumami polskich wycieczek i pielgrzymów, udało się nam odnaleźć kilka przytulnych zaułków, zapomnianych podwórek i dziedzińców, nieprzypudrowanych fasad. Ogólnie jednak wileńska Starówka przechodzi generalny lifting, a nawet bogaci się o nowe zabytki. Trwa właśnie rekonstrukcja zamku książęcego pod wzgórzem Giedymina, tuż za katedrą. Budowa idzie pełną parą, więc za 2-3 lata będzie dodatkowy zabytek do zwiedzania ;) Ciekawe, że tak jak i w Warszawie, pod wieczór ruch wśród starych kamieniczek powoli zamiera, robi się pustawo i przyjemnie. W świątyniach rozpoczynają się wieczorne nabożeństwa i można wybrać sobie, czy odetchnąć w chłodnym wnętrzu gotyckiego kościoła, czy poczuć zapach modlitwewnych świeczek w barokowej cerkwi, czy posłuchać pieśni kantora w mauretańskiej synagodze. Tu jednak panowie muszą mieć nakrycie głowy (spokojnie można wypożyczyć ;). Pamiętając o prośbie Malwinki i Artura (zwłaszcza Malwina jest zauroczona Wilnem), pozdrowiliśmy wileńskie zaułki i skorzystaliśmy z kilku cennych, praktycznych porad otrzymanych jeszcze poprzedniego dnia na noclegu w Silaine. Dzięki :)

Inne miejsce, które postanowiliśmy tym razem już gruntownie poznać, to Rumszyszki i ogromny, wiejski skansen. W zeszłym roku udało się nam zobaczyć zaledwie trzecią jego część, teraz postanowiliśmy uzupełnić edukację. A jest tam co oglądać. Przestrzeń jest faktycznie spora, ale dzięki temu nie ma efektu przeładowania i sztuczności. W pagórkowatym terenie wszystko wygląda bardzo naturalnie i ma się wrażenie wędrówki od jednej do drugiej wioseczki. Można zawędrować i do lasu, i nad kowieńskie morze (Kauno maros), i do małego miasteczka, do wielkiej karczmy, a nawet do glinianej, syberyjskiej "jurty", czyli ziemianki dawnych syberyjskich zesłańców. W jurcie, choć najmniejsza i prawie bez eksponatów, spędzić można najwięcej czasu, na rozmowie i słuchaniu barwnych opowieści pani opiekunki jurty, która doświadczyła losu zesłańca syberyjskiego na własnej skórze (w towarzystwie naszego Jaruzelskiego). Żywa i szczegółowa opowieść to naprawdę fantastyczna lekcja historii (Ola słuchała z otwartą buzią, choć wszystko trzeba było tłumaczyć na polski), świadectwo niezwykłej determinacji życia na zesłaniu i niecodzienna refleksja, że każdego, kto kiedykolwiek na Syberię dotarł (z przymusu, czy z własnej woli; na długo, czy na krótko; do katorżniczej pracy, czy po młodzieńczą przygodę) zawsze będzie ciągnęło tam coś z powrotem. Jakaś część duszy pewnie jednak tam zostaje. Tak mówią sybiracy (żebyście widzieli te ogniki w oczach pani, która opowiadała o tragicznych w końcu przeżyciach), tak mówią też podróżnicy. To taka niespodziewana refleksja w sercu Litwy ;)

Oczywiście, odwiedzając Litwę, nie moglismy nie zjeść tradycyjnego, litewskiego obiadu (polecamy kowieńskie karczmy Berneliu Uźejga), nie zaopatrzyć się w litewskie trunki i napitki (pyszne nalewki owocowe i ziołowe; smaczne piwa, orzeźwiająca gira, czyli tutejszy kwas chlebowy), w końcu niemałym wysiłkiem zdobyć kilka, unikalnych u nas płyt z muzyką inspirowaną litewską tradycją ludową (np. Kulgrinda, Atalya, Żalvirinis). A na Litwę wrócimy napewno - już wkrótce.

Bywa, że my jeżdzimy na Litwę - bywa, że to Litwini przyjeżdżają do nas. Tak było na przykład w ostatni weekend, gdzie aż w trzech miejscach na Suwalszczyźnie (Suwałki, Sejny, Wigry), odbywały się tradycyjne jarmarki folklorystyczne. To tu można zobaczyć pełne bogactwo kultury i tradycji zarówno Suwalszczyzny, Kurpsiów, całego Podlasia, jak i właśnie pobliskiej Litwy. W Suwałkach wystąpowała na przykład Riabina z Gabowych Grądów - grupa rosyjskojęzycznych, staroobrzędowych śpiewaczek; kapele ludowe i zespoły śpiewacze z suwalskiego i z Podlasia. Było jedzonko tatarskie z Tatarskiej Jurty z Kruszynian (znajomi gospodarze); potrawy karaimskie z Trok (czeburaki i kibinai); ludowa ceramika z Mariampola i Olity; przeróżne hafty, wypieki, sery, kurpsiowskie miody i psiwo, bliny, cepeliny, pierogi i wiele innego dobra. W Wigrach trafiliśmy na litewskie jedzonko i picie (miody pitne, kwas) z Puńska, Sejn i okolic. Przygrywały kapele litewskie. A my na koniec naszego pobytu na Suwalszczyźnie, odebraliśmy od znajomej gospodyni w Sejwach półmetrowego sękacza (z 30 jajek) i pół nocy samochodem wieźliśmy go między nogami do domu ;)

I jeszcze trochę linków:

http://www.wilno.pl/miasto/
http://www.kresy.cc.pl/wilno/
http://www.autostop.xorg.pl/wilnopraktyczne.php
http://www.fpm.com.pl/buss/index.asp?light=&search=Rumszyszki
http://kapliczki.tc.pl/1/rumszyszki.html
http://www.muziejai.lt/Kaisiadorys/Open-Air_muziejus.en.htm
http://www.berneliuuzeiga.lt/
http://www.atalyja.com/
http://www.gadki.lublin.pl/east/a/index.html#atalyja
http://www.romuva.lt/kulgrinda/
http://www.gadki.lublin.pl/east/k/index.html#kulgrinda
http://www.gadki.lublin.pl/east/z/index.html#zalvarinis
http://www.zalvarinis.lt/

Pozdrawiamy
Ania i Piotrek