Boliwia - listy z podróży


Listy z podróży Mariusza Jachimczuka do Boliwii.
Zapraszamy do ciekawej relacji z  podróży.

List 1, 10.05.2007
List 2, 15.05.2007

10.05.2007

Pozdrawiam z Boliwii.
W tym roku miałem nie pisać maili, ale tak wyszło ze utknęliśmy w Amazonii i czekamy na lepsza pogodę i wznowienie lotów...
Jesteśmy tu już 2 tygodnie. Na początku zwiedziliśmy bardzo ładne kolonialne miasto Sucre, później pojechaliśmy do Potosi. To drugie to jeszcze ciekawsze miejsce, położone na wysokości ponad 4 tys.m. Było kiedyś najbogatszym miastem w Ameryce Łacińskiej a z pobliskiej góry do dziś wydobywa się srebro i cynk. Mieliśmy okazje pochodzić dłuższą chwile po korytarzach tej nadal czynnej kopalni - warunki trudne do wyobrażenia - gorąco, ciasno, wilgotno i nie mam czym oddychać. A nada pracuje tam kilkanaście tysięcy ludzi!
Później pojechaliśmy do miasteczka Tupiza i stamtąd ruszyliśmy w pięciodniową wycieczkę po salarach, lagunach i wulkanach. Zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Niezwykle kolorowe laguny, gorące źródła, stare opuszczone wioski i na koniec największy salar na świecie. Całą tę trasę pokonuje się w samochodzie terenowym na wysokości od 3600 do prawie 5000 metrów. Żeby więc odpocząć od siedzenia w aucie weszliśmy jeszcze na jeden z ładniejszych w okolicy wulkanów Licancabur. Znajduje się on na granicy z Chile i ma 6000 m (ale bez 40). Wspinaczka w stylu wejścia na Kilimandżaro, bez dobrej aklimatyzacji wchodzi się tam w ok. 8 godzin. Nie ma tam śniegu ale w kraterze można zobaczyć chyba najwyżej położone jezioro na świecie (jakiś 5900). Widoki oczywiście niesamowite, zarówno na kolorowe laguny jaki góry po stronie chilijskiej.
Później przez La paz dotarliśmy do Rurre w Amazonii i tu utknęliśmy. Wybraliśmy się na 3 dniowa wycieczkę na pampę i ostatniego dnia przyszło załamanie pogody. Padało przez dwa dni praktycznie bez przerwy. Z powrotem ledwo co dotrawiamy do miasta jadąc landrowerem w nocy, przez zalane drogi i mijając zakopane w błocie pojazdy. Amazonia pokazał nam swoje oblicze - inne niż się spodziewaliśmy, nie znaleźliśmy anakondy (godziny łażenia w błocie!), piranie tez nie chciały się pokazać - wracamy zmarznięci i przemoczeni.

Teraz siedzimy i czekamy aż wznowa loty - samochodem terenowym wydostanie się stad to ponad 20 godzin jazdy.

Serdecznie pozdrawiam
Mariusz

Ps. W amzanonii udało nam się jednak popływać z różowymi delfinami - super sprawa

15.05.2007

Cześć

Szczęśliwie udało nam się wydostać z Amazonii. Małym samolocikiem dolecieliśmy do La Paz. Ponieważ wypadły nam dwa dni musieliśmy zmienić plany. Pierwotnie planowaliśmy wejść na piękny wulkan Parinacote (6330m). Jednak po Amazonii nie czuliśmy się najlepiej, nasze żołądki pracowały jakoś dziwnie i aklimatyzacja zdobyta na Liankaburze okazała się nie najlepsza. Na początek pojechaliśmy w góry w rejon Condoriri. Zdecydowaliśmy się na wejście na piękna górę Peqenio Alpamayo (góra ta swoim wyglądem przypomina słynne duże Alpamayo). Wspinaczka była bardzo ekscytująca, co prawda to tylko 5350 ale w 90 % śnieg i lód a pod szczytem eksponowane i dosyć strome odcinki. Góra ta dala mi w kość dużo bardziej niż o 600 metrów wyższy Licancabur. Sam rejon Condoriri to piękne jeziora, lodowce i słynne szczyty m.in. tzw. głowa Condora.
Później pojechaliśmy do Copacabany nad jeziorem Titicaca. Jest to bardzo przyjemne małe miasteczko. Tutaj znajduje się katedra z rzeźbą matki boskiej z XVI wieku - jest to miejsce do którego udają się tysiące pielgrzymów każdego roku. To co było najbardziej fascynujące to ceremonia święcenia samochodów. W każdą niedziele przed katedrą ustawiane są samochody (również autobusy i ciężarówki), są one myte i strojone kwiatami a następnie święcone przez kapłanów. Później wszyscy robią pamiątkowe zdjęcie całej rodziny z samochodem i zaczyna się zabawa - odpalane a petardy, leje się piwo i szampan. Właściciele oblewają spienionym alkoholem kola, silnik i kierownice. To wszystko jest bardzo autentyczne i niesamowite. Ja nie moglem odmówić i z kilkoma właścicielami wypiłem szklaneczkę piwa.

Później popłynęliśmy na Wyspę Słońca. Ruiny budynków poinkaskich nie są specjalnie imponujące, ale widoki i przyroda bardziej przypominają morze śródziemne niż Amerykę Południową. Bardzo przyjemnie chodziło nam się po wyspie - przeszliśmy ja nawet z północy na południe.

Juro ostatnie zakupy w la paz i powrót do polski. Boliwia to piękny i ciekawy kraj. 19 dni to jednak za mało czasu, żeby odwiedzić wszystkie ciekawe miejsca...

Pozdrawiam serdecznie
Mariusz