Witajcie! Zgłasza się druga ekipa Jaremowa po powrocie z długiego weekendu czerwcowego.
Po pierwsze miejsce (jak pisaliśmy w zajawkach przedwyjazdowych) wybraliśmy się do Siennej pod Czarną Górą w masywie Śnieżnika, który położony jest w południowo-wschodniej części Kotliny Kłodzkiej. Z internetu wyszukaliśmy Agro Balbinka która jak ulał pasuje dla 15-16 osobowej ekipy. Kwaterka ma wszelkie zalety, miła atmosfera, ładnie urządzone pokoiki, pokój jadalny z lodówką i kuchenką, gdzie jak zimno i duje na dworze można także pośpiewać - może nie do rana (bo rano wstawaliśmy), ale do północy zaczynając po obiadokolacji. Na dworze miejsce na ognisko, strumyk, huśtawka itp. Położenie umożliwia zrobienie kilku wycieczek bez podjeżdżania samochodem - w tym z użyciem wyciągu krzesełkowego na Czarną Górę (skrótem do stacji ok 3 min drogi).
Ekipa to oprócz Romana z córką Natalią i nas to znajomi i znajomi znajomych z dziećmi (od 5 do 13 lat) - więc była okazja zareklamować Jaremę w innych środowiskach, dom trząsł się w posadach od hasającej młodzieży.

Wyjechaliśmy w czwartek z Warszawy i okolic raczej rano. My ok. 8 i skierowaliśmy sie do Wrocławia na rynek staromiejski. Zwiedzanie niestety w siąpiącym deszczyku po burzy, potem zabłysło piękne słoneczko co w konsekwencji oznaczało kolejną burzę po drodze do Kłodzka tym razem już z tradycyjnym oberwaniem chmury. W Kłodzku po sutym obiadku już w promieniach słońca zwiedziliśmy rynek, do którego prowadzi most będący w koncepcji miniaturką mostu Karola w Pradze oraz Twierdzę. Dodatkową atrakcją było zakończenie rajdu zabytkowych samochodów. Potem zajechaliśmy do Siennej i spokojnie czekaliśmy na pozostałych uczestników którzy ostatecznie zameldowali się ok 19.00.

W piątek całą ekipą wsiedlismy na krzesełka z zamiarem dotarcia z Czarnej Góry przez Igliczną (Sanktuarium Marii Śnieżnej) do Międzygórza. Grupa wszakże została zdziesiątkowana przez niewielką ulewę, która zastała nas na wyciągu. W bardzo okrojonym składzie zrealizowaliśmy trasę na przemian moknąc i schnąc na słońcu (lokalne burze). Bilans ostatecznie był na korzyść słońca. Międzygórze to urokliwa miejscowość wciśnięta pomiędzy okoliczne wzgórza. Ciekawy wodospad z niewielkim kanionem oraz stare poniemieckie domy wypoczynkowe pamietające lata świetności. Tylko niektóre sa odnowione, reszta spokojnie gnije i się rozpada nadal we władaniu FWP (tak, coś takiego jeszcze istnieje....).
Część ekipy która zdecydowała o odwrocie udała się do Złotego Stoku zwiedzać kopalnię złota - my tam byliśmy rok temu i polecamy. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, które przetrwało opad deszczu z gradem. Wytrzymały też kiełbaski, które skwiercząc wspaniele sie upiekły natomiast nie wytrzymali uczestnicy. Spiewy przy gitarach przeniosły sie do jadalni bo zrobiło sie bardzo zimno i wietrznie (ok. 4 stopni C o 24.00).

W sobotę cała ekipa już bez mokrych przygód wjechała na Czarną Górę i przyjęła kurs na Śnieżnik gdzie w pięknym słońcu dotarliśmy w komplecie. Widoczność bardzo dobra we wszystkich kierunkach. Pojawiło się nieco więcej turystów w tym na rowerach. Zeszliśmy żółtym szlakiem do Kletna do Jaskini Niedźwiedziej (nie udało sie zwiedzić - konieczność rezerwacji). Odbiliśmy sobie zwiedzając sztolnię nieczynnej kopalni uranu. Zmęczeni nieco długą drogą, ale ciesząc się słoneczkiem dotarliśmy do Balbinki na zasłużony obiadek, który przeszedł płynnie w imprezkę przy gitarach.

W niedzielę smuteczek - dzień powrotów, a tu piękna pogoda. Pojechaliśmy do Srebrnej Góry zwiedzać (podobno) największą w Europie twierdzę położoną w górach. Obiekt jest rzeczywiście potężny zachował się w zasadzie tylko fort centralny (tzw. donjon) gdzie kluczyliśmy po kazamatach, położony na sporym wzniesieniu. Dopiero planów można sie dowiedzieć jak rezległa to fortyfikacja i gdzie zlokalizowano system fortów na przedpolu. Dla zapaleńców świetna okazja do eksploracji okolicznych wzgórz w poszukiwaniu ruin i podziemnych korytarzy.
Około 14.00 wyruszamy w drogę powrotną najpierw bardzo krętą drogą przez Góry Sowie do Dzierżoniowa (niegdyś słynne z zakładów Unitra Diora) a potem trochę autostradą a trochę bokami po lasach i łąkach (Iza sie napracowała z nawigacją bo GPS siadł - podobno USA coś tam grzebią przy satelitach) do Częstochowy. Stąd o 20.00 pojechaliśmy do domu.

Za Jaremu
Iza Radek Asia Krzyś