Indyjskie Bajery czyli Taj Mahal we mgle (2009)

Delhi 30.12.2008

Uf, uf uf

minęły 2 dni, a jakby tydzień. Tyle się wkoło dzieje, że trudno to ogarnąć. Sprzedawcy, ryksiarze, naganiacze... tak dużo "friend'ów" jeszcze w życiu nie mieliśmy.

U nas wszystko dobrze. Jedyne co nam jeszcze dokucza to bezsenne noce - efekt zmiany czasu. Ale mamy towarzystwo karaluszków, więc się nie nudzimy ;) Jedzenie pyszne, na razie bez skutków ubocznych, nie licząc wypalonych przez przyprawy kubków smakowych.

Wczoraj zmierzyliśmy się z naciągaczami na dworcu kolejowym - efekt mizerny: zamiast kupić w spokoju bilet na pociąg wylądowaliśmy parę przecznic dalej w biurze podróży. ale nie ma tego złego: zwiedziliśmy okolice parlamentu i India Gate, przejechaliśmy się też delhijskim metrem (ma 3 linie, a kolejne kilka w drodze, przez to większość miasta jest rozkopana - a my się obawiamy paraliżu Warszawy w 2012 z powodu budowy drugiej linii, hehe.)

Dzis był czas na Old Delhi - Czerwony Fort i Wielki Meczet. Próbowaliśmy trochę pospacerować wśród kramików, ale ciasnota i chaos zmęczyły nas szybko.

Jutro z rana jedziemy do Bharatpur. Mamy nadzieję na trochę wytchnienia na łonie natury.

pozdrawiamy,

J&A

Agra 05.01.2009

Witamy ponownie!

Po pierwsze: Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich! Nasz sylwester przebiegł nadzwyczaj spokojnie. O północy rozlaliśmy 100 ml szampana zachomikowanego z pokładu samolotu do Delhi i wznieśliśmy toast przy tanecznych rytmach lokalnej stacji radiowej.

Po drugie: we stuck in the middle of nowhere, znaczy - utknęliśmy w d.. :) 3 dni temu nadeszła wielka mgła. W sumie niby nic - popsuła nam co prawda widoki na Taj Mahal, ale co tam, Taj jest i tak mocno przereklamowany - pomyśleliśmy sobie. I jakie było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że przez tą mglę do tej pory żaden pociąg na trasie Delhi-Kalkuta nie jeździ.

Jedynie opatrzność uchroniła nas od paniki, kiedy na dworcu w Tundldzie (coś w stylu naszych Koluszek - wielkie rozjazdy kolejowe i dziura zabita dechami) okazało się, że nasz pociąg odwołali, a zmrok coraz bliżej... . Opatrzność objawiła się w postaci studenta politologii, który chciał poćwiczyć angielski. Zabrał nas do Agry do swojego wujka, który jest tutejszym policjantem, pokombinowali gdzie by nas ulokować. Tak oto, mimo popsutych planów co do podróży, mamy dach nad głową i nie najgorsze warunki.

Ile tu będziemy tkwić - nikt nie jest w stanie nam powiedzieć. Właściciele pensjonatu mają zrobić nam rezerwację do Varanasi na jutro wieczór, ale sami nie dają głowy, że się uda. Sprawdzaliśmy na internetowych rozkładach: dziś jedynie 134 pociągi są odwołane (znaczy ze nie wszystkie, jak wczoraj), wiec jest szansa ze jutro będzie lepiej i nam się uda ;-)))))

Po trzecie: JESTESMY SŁAWNI!!! Podczas wizyty w parku Keoladeo podziwialiśmy pytona, a po prawdzie krzak pod którym on siedział. ktoś nam zrobił zdjęcie. nic nowego. Często robią zdjęcia turystom, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Ale jak zobaczyliśmy nasze zdjęcie w lokalnej gazecie następnego ranka... to nam szczęka opadła :))))) Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie napisali czegoś przykrego, bo oczywiście nie mamy pojęcia, czego artykuł dotyczy. Mamy 2 egzemplarze na pamiątkę, wiec pochwalimy się po powrocie!

A tak poza tym: czujemy się dobrze, komary dopadły nas dopiero tutaj w Agrze, ale mizernie wyglądają, wiec mamy nadzieję, że nie będzie problemów. Na jedzenie uważamy aż za bardzo, na widok tych wszystkich ulicznych frykasów aż mnie skręca, ale Adrian twardo stoi na straży łakomstwa ;-) Pogoda nie najgorsza, było parę dni ciepłych ze słońcem, a potem przyszła mgła i zrobiło się chłodno.

Pierwsze wrażenia: 1. straszny brud i śmietnik, gdzie się nie spojrzy, aż szkoda, że tak piękny i ciekawy kraj tonie wręcz w śmieciach!!

2. Taj Mahal przereklamowany po stokroć, dużo ciekawszy był dla nas Fort w Agrze i ruiny w Fatehpur Sikri - tańsze, mniej ludzi i dające możliwość wielogodzinnego odkrywania zaułków.

3. Zaczynamy rozpoznawać, kto nas roluje, a kto naprawdę chce pomóc. To tutaj bardzo tajemna wiedza, nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem sympatyczny dzieciak, który twierdzi, że tylko chce pogadać po angielsku nie zaproponuje ci zakupów w jednym ze sklepików. Ale zaufać trzeba... a prawych i życzliwych ludzi na szczęście nie brakuje.

Tyle na razie.

Pozdrawiamy gorąco i mamy nadzieje ze uda nam się następnego maila napisać z innego miejsca niż Agra ;-)))))))))))))))))))

Bajery

Agra 06.01.2009

Cześć,

nadal z Agry :-)

to niesamowite ze dostajemy pomoc w trudnej sytuacji z tak daleka. Miałeś racje, Jurku z tym objazdem. Jutro jedziemy do Gwalior, a potem nocą do Waranasi - taką opcję zaproponowali nam nasi hotelarze.

Z tymi pociągami rzeczywiście była kiszka. Na bieżąco sprawdzaliśmy na stronie Indian Railway newsy i te nasze pociągi albo były odwołane, albo maja duże opóźnienia, albo nie było już miejsc. Pomijając mgłę, miedzy Kanpur a Allahabadem był wypadek kolejowy i to jeszcze pogorszyło sprawę.

Wobec ludzi z naszego pensjonatu miałam sporo podejrzeń, ale szczerze mówiąc, nie mieliśmy żadnej możliwości manewru - na stacji kolejowej rozłożyli ręce, a przejazdy autobusami to kilka kolejnych dni w plecy. Czas nas goni - na 8go mieliśmy być w Bodhgaya. miejmy nadzieje, ze ta alternatywa, którą teraz będziemy realizować, nie zawiedzie i w końcu wyjedziemy z tej cholernej Agry.

Pozdrawiamy,

Bajery

Bodhgaya 11.01.2008

Cześć,

Wreszcie w Bodhgai!

Droga była długa i mało z naszej strony rozsądna, ale skończyła się bardzo szczęśliwie i bezpieczne, więc nie będę do tego wracać.

Bodhgaya jest najświętszym miejscem dla buddystów, ale do świetności jej dużo brakuje, szczególnie jak patrzy się na tę straszliwą biedę na ulicach. Czasem mam wrażenie, że na Kagyu Monlam, zjazd szkoły buddyjskiej, w którym uczestniczymy, zjechały się wszystkie kaleki i żebracy z okolicznych wiosek. A obok tego kwitnie handel cudnej biżuterii tybetańskiej, ciepłych koców nepalskich i jedwabnych szali za tysiące rupii. Do tego jakaś dziwna zaraza lokalna - zanieczyszczone powietrze czy konglomerat wielonarodowościowy powodują, że wszyscy mają problem z drogami oddechowymi. Nas na szczęście nie dopadło zbyt dokuczliwie.

Dziś zakończył się Monlam. Ostatnim punktem programu były śpiewy mantr i pieśni okolicznościowych wokół stupy przy blasku świec maślanych, lampek i lampionów. Pięknie było!

Od jutra zaczynają się wykłady - znaczy ze będzie duuuużo czasu na penetrowanie okolicy i lokalnych straganów ;)

Potem planujemy wycieczkę do Nalandy i Rajgiru, jedynie jeden dzień, ale lepsze to niż nic. A potem wracamy do Delhi. Mam nadzieję, że uda się choć trochę nadrobić zaległości z drogi w tą stronę.

Pozdrawiamy,

Bajery.

Gwalior 19.01.2009

Witamy,

okazuje się, że po Indiach można sprawnie się poruszać - jesteśmy właśnie na 700-tnym kilometrze naszego powrotu do Delhi. Jedyna atrakcja jaka mieliśmy po drodze to sprzedanie nam biletu na kuszetkę, która nie istniała. Zamiast niej była bieliźniarka. Obsługa pociągu jednak szybko znalazła dla nas inne miejsca, oczywiście nie zapominając się upomnieć o napiwek za to ;))))

Z Bodhgai ruszyliśmy 16go, zaraz po wycieczce po biharskich świętych miejscach dla buddystów (i nie tylko): Nalanda, Rajgir, jaskinia Mahakali. dwa dni spedziliśmy w Waranasi, a dziś Gwalior. oba ostatnie miasta ominęliśmy (bo spędzonych tu 4 godzin w drodze tam nie liczę) jadąc w tamtą stronę z powodu opóźnienia przez niejeżdżące pociągi. Teraz nadrabiamy.

Waranasi jest jednym z najstarszych miast Indii i najważniejszym dla Hindusów. To tu są najsłynniejsze ghaty do rytualnych kąpieli w Gangesie i palenia zwłok. Uliczki Godaulii - starej dzielnicy Waranasi - mają swoją magię, ale po zmroku bym za skarby po nich nie przeszła.

Odwiedziliśmy też Sarnath – miejsce, gdzie Budda wygłosił pierwsze nauki po osiągnięciu oświecenia. Spaliśmy w pensjonacie przy klasztorze. Wreszcie trochę spokoju i luksusów! A rano gorąca herbatka tybetańska w towarzystwie młodych mnichów.

Gwalior zaciekawił nas w drodze tam na tyle, że chcieliśmy tu wrócić. I się udało ;))))))

Na razie zobaczyliśmy fort - zajmuje całą powierzchnię pobliskiego wzgórza i robi wrażenie!

Podobno u was śnieg. Tak dla ścisłości: u nas grubo ponad 20 stopni i słońce za chmurką, czasami nawet duszno ;)))))

Pozdrawiamy,

Bajery