Witajcie! Wróciliśmy cali, zdrowi i usatysfakcjonowani z Corocznego Obozu Wędrownego Jaremy. W tym roku Słowacja, miło i przytulnie, i do domu nie tak daleko. Grupa była kameralna - tylko 5 osób - ale wyjątkowo dzielna i zgodna. Nie sposób się dziwić - wszyscy to stali bywalcy jaremowych wędrówek: Ela, Magda, Iza, Zbyszek i piszący te słowa Radek.

Wyjechaliśmy, zgodnie z planem, w piątek wieczorem pociągiem do Zakopanego. Rano busem przedostaliśmy się na Słowację do miejscowości Biały Potok koło Terchovej (Mala Fatra Vratna), skąd wyruszyliśmy malowniczymi dolinkami Dolne, a potem Horne Diery w kierunku Velkiego Roszutca. Szlak wiedzie dnem urozmaiconej doliny z licznymi skałami, drabinkami i pomostami, wśród szumu spływających wodospadów, dość stromo w góre po progach skalnych. Pogoda z początku dość dobra - chwilami słoneczko, chwilami deszczyk. Pod Roszutcem okazało się, że cała główna grań Malej Fatry tonie w chmurach. Po przegryzce zaczęło padać, a potem lać (z dala słychać było pomrukiwania burki) i tak już do końca dnia, gdy doszliśmy do Chaty pod Chlebom.

Blisko 5 godzin marszu w deszczu i coraz zimniejszym wietrze spowodowało totalne przemoczenie i potrzebę stabilnej (to znaczy na obie nogi) dawki herbatki z rumem. W chacie tłum ludzi, w ruch poszły gitary i dopóki Słowacy nie przegrzali się znaczna ilością środka ratunkowego było bardzo wesoło. Potem nocleg na podłodze w jadalni i wczesna pobudka.

Rano w niedzielę nasz plan, by bez worków wdrapać się na Velki Fatranski Kryvań, spalił na panewce z powodu deszczyku i grubego kożucha mgły (dwa lata temu zdobyliśmy Kryvania, ale w ulewie i też nic nie było widać) Schodzimy więc do Szutowa do pociągu i przez Vrutki i Martin udajemy się do Blatnicy. Nocujemy u wejścia do Doliny Gaderskiej. Dzień poświęciliśmy głównie na dosuszanie.

W poniedziałek budzi nas słoneczko i w jego promieniach zwiedzamy najpierw ruiny zamku (Blatnicki Hrad), a następnie wędrujemy długą (całość ok. 15 km) doliną obserwując monumentalne skały, przełomy i jamy wydrążone przez wodę oraz skalne wrota. Wyżej Dolina Gaderska zmienia nazwę na Dedoszową, robi się węższa i jeszcze ciekawsza. Delektujemy się śpiewem ptaków. Sielanka dobiega końca, gdy droga nagle zamienia się w stromo wznoszącą się ścieżkę wiodącą na szczyt Kralowej Studni. Trud wspinaczki wynagradza coraz piękniejszy widok, z jednej strony na połoninny grzbiet główny Velkej Fatry, a z drugiej na skaliste zbocza Bralnej Fatry (szczyt Tołsta) otaczające doline Gaderska i Dedoszową. Pod Szczytem Kralowej Studni cudowne źródło.

We wtorek rano wyruszamy na najdłuższy odcinek naszej wędrówki po głównym grzbiecie Velkiej Fatry. Przechodzimy kolejno Kriżną, Ostredok (najwyższy szczyt 1592 m), Płoskę oraz Rakytov (1567 m). Cały czas dobra widoczność (niestety z nieodłączną mgiełką), słoneczko i tylko kilkoro turystów. Wejście na Rakytov wymaga pokonania blisko 300 m stromego podejścia, ale za to widok z góry jest wspaniały (po raz pierwszy widać monumentalną sylwetkę Velkiego Chocza - cel przewidziany na czwartek). Zostawiamy wpis w księdze na szczycie (za Jaremu) i schodzimy. Na nocleg w siodle pomiędzy Smrekowicą i Mała Smrekowicą dochodzimy w burzy, która szczęśliwie szybko przeszła.Kralova Studna

W środę schodzimy grzbietem przez Małą Smrekowicę (dostrzegamy ślady niedźwiedzia), trawersując Siprun i Malino Brdo do Vlkolinca. To bardzo ciekawa wieś położona w wysoko w górach, została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO. Nie jest to skansen, wioska jest normalnie zamieszkała, niemniej zachowane są zabudowania w niezmienionym (niezmodernizowanym) kształcie. Miejscowość robi dobre wrażenie, większość chałup zadbana, powstają nowe utrzymane w stylu, ale zaskakuje brak karczmy. Po zwiedzeniu udajemy się do Rużomberoka. Miasto jest w zasadzie nowe, z niewielkim obszarem starej zabudowy (remontowanej) i kilkoma malowniczymi uliczkami. Jest kościół i synagoga (niestety przerobiona na magazyn). Z Rużomberka podjeżdżamy autobusem do Valaski Dubowej skąd wiedzie szlak na Velkiego Chocza.

W czwartek rano po wieczornej burzy szybko się rozpogodziło. Wyruszyliśmy ostro pod górę mając do pokonania 962 m wysokości. Mijamy opadające z góry skaliste zbocza i przez kosówkę wchodzimy na szczyt (1611 m) , który również jest skalisty. Widok (choć jest mocne zamglenie) jest wspaniały. Z racji położenia, z Velkego Chocza widać wszystkie główne pasma środkowej Słowacji: Tatry Zachodnie, Niskie Tatry, Velką Fatrę, Malą Fatrę i MaląDrużyna Jaremy na Velkim Choczu Fatrę Vratną. Pozostawiamy wpis w książce (podobnie jak na Rakitovie jest zamknięta w specjalnym metalowym pojemniku na samym szczycie góry) i schodzimy na dół, gdyż chmury zaczynają nieco gęstnieć. Schodzimy na siodło pomiędzy V. Choczem i równie skalistym Małym Choczem, a potem lasem w dolinę spadamy do miejscowości Turczek (540 m). Tu okazuje się, że autobus pojechał, więc pieszo idziemy do Liptovskiej Tepli. Po mszy (Boże Ciało) poszukujemy, przy pomrukach nadchodzącej burzy, noclegu.

W piątek decydujemy, że dolinki Prosiecką i Kvaczanską przejdziemy bez worków i wrócimy na wieczór do Tepli. Wyruszamy z Prosieka (podwiezieni tam przez gospodarza) i naszym oczom ukazuje się wąska, otoczona jasnymi skałami dolina z potokiem pośrodku. Obserwujemy bardzo bogatą roślinność oraz wsłuchujemy się w donośny śpiew ptaków. Droga biegnie chwilami po kamieniach potoku więc trzeba uważać. Wchodzimy w boczne odgałęzienie zakończone wodospadem Cervene Pieski. Dalej po drabinkach i łańcuchach, po skalnych progach wychodzimy na wypłaszczenie. Na prawo zalesiony szczyt Prosiecznego. Dalej idziemy przez podmokłą łąkę w kształcie rozległego siodła, stanowiącą zlewnię potoku, tworzącego oglądany wcześniej wodospad i przez wieś Velkie Borowe docieramy na górny próg Doliny Kvaczańskiej. Droga wiedzie trawersem doliny, oglądamy wodospady, z których ciekawszy jest Roztocky spadający z progu bocznej, skalistej dolinki. Docieramy do zabytkowych młynów (Obłazy). Jeden z nich jest w trakcie rekonstrukcji. Działa koło wodne, zgromadzono też kilka urządzeń tartacznych. Następnie Wodospad Czervene Pieski idziemy drogą poprowadzoną trawersem w dół doliny. Gęsta roślinność nie pozwala dojrzeć jej dna. Staje się to możliwe dopiero niżej z wysuniętych skałek. Druga strona doliny Kvaczanskiej to miejscami ponad stumetrowe urwisko skalne.

Sobota to niestety początek powrotu i deszcz pada od rana. Jedziemy przez Poprad do Bielanskiej Jaskyni, którą zwiedzamy. Jaskinia zaskakuje przestronnością komór i korytarzy, dość bogata jest też szata naciekowa. Trasa ma ponad 1 km długości o ponad 100 m rozpiętości w pionie. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa ponad 1 godz. Pod jaskinią wsiadamy do autobusu do Zakopanego. Spaceru po Zakopanem, a szczególnie po Krupówkach, nie można w sezonie zaliczyć do przyjemnych. Wszędzie tłum ludzi, atmosfera jarmarku i cepelii. Udajemy się na dworzec i wsiadamy do pociągu. Przed 7 rano budzimy się dojeżdżając do Warszawy.

Wędrówka bardzo udana, poznaliśmy kilka przepięknych dolin na Słowacji. Zdobyliśmy Velkiego Chocza, który drażnił do tej pory swoją masywną sylwetką. Góra warta jest odwiedzenia z uwagi na wspaniałą panoramę bez wzgledu na kierunek patrzenia. Wreszcie przeszliśmy główny grzbiet Velkiej Fatry, z którego widoki są równie intrygujące. Do tego jak zwykle trochę zabytków.
Jak zwykle zapraszamy na kolejne wędrówki i wyprawy Klubu Podróży Jarema.

Z turystycznym pozdrowieniem Radek

Statystyka
Nazwa imprezy - Słowacja 2004;
Termin: 4-13 czerwca 2004 r.;
Trasa: Mala Fatra Vratna, Velka Fatra, Choczske Vrchy;
Uczestników 5;
Organizacja Iza i Radek Tabak.