Listy z podróży Mariusza Jachimczuka do Indonezji.
Zapraszamy do ciekawej relacji z  podróży.

Rantepao, Sulawesi, 22.09.2006

Manado, Sulawesi, 25.09.2006

 

Rantepao, Tanah Toraja, Sulawesi, 22.09.2006

Witajcie!

Parę słów na gorąco.
Na Bali byliśmy tylko 3 dni - mimo że turystycznie bardzo ciekawie (myślę że Jarema dobrze zna Bali - m.in. po slajdach Marcina i Ani).

Teraz jesteśmy w Rantepao - miasteczku - centrum Toraja (Celebes). To bardzo ciekawa grupa etniczna - słynie ze swoich ceremonii pogrzebowych. Wczoraj właśnie byliśmy na takim pogrzebie - był to drugi dzień ceremonii czyli przyjmowanie gości i prezentów. Na ta okazje przebudowano cala wioskę - a gości w sumie będzie ok. 1000 osob. Siedzieliśmy i oglądaliśmy powitanie kolejnych grup - przynosiły one ze sobą świnie oraz bawoły. A na placu czekało już na swój koniec ok. 40 zwierząt. Dziś był kolejny dzień ceremonii a jutro rytualne zabijanie bawołów - podobno minimum 24 ale zależy to od zasobności rodziny. W tym przypadku rodzina należy do średniej klasy i bawołów ma być ok. 30. Cala ceremonia jest przygotowywana od kilku miesięcy, a nieboszczka czeka już rok (odpowiednio zabalsamowana w specjalnym pomieszczeniu domu). Impreza jest bardzo duża i droga, nierzadko wpędza rodzinę w gigantyczne długi. Pogrzeby są najważniejszymi wydarzeniami w życiu Torajów - na te imprezy zjeżdżają krewni z całego świata. Turyści są też mile widziani - podnoszą prestiż imprezy. Zwiedzamy tez bardzo ciekawe groby Torajów - trumny podwieszane pod skalami, grobowce w skalach z rzeźbami (figurkami) zmarłych (tzw. tau tau) i groby niemowlaków w dziuplach drzew! Bardzo ciekawie tu, stosunkowo mało turystów, a okolica bardzo piękna - tarasy ryżowe, góry, lasy bambusowe, plantacje kawy i kakao. Piękne są też tradycyjne domy Torajów - a jest ich nadal dużo, zarówno tych starych, zabytkowych jak i nowo budowanych. Budowane są na palach, kolorowo dekorowane i mają dach w kształcie łodzi - to symbol rogów bawola lub łodzi na której przodkowie przybyli na Celebes (podobno z Indochin).

Serdeczne pozdrowienia i udanego ogniska
Mariusz

Manado, Sulawesi, 25.09.2006

Cześć,
W Toraja w sumie spędziliśmy trzy dni. Ostatniego dnia byliśmy jeszcze na dwóch pogrzebach. Na pierwszym przypadkowo, szukając wioski ze starymi domami, zostaliśmy zaproszeni. Był to pogrzeb rodziny z niższej klasy, zabito tylko 4 bawoły a gdy ich odwiedziliśmy pogrzeb już się kończył (szykowano zwłoki na cmentarz). Było bardzo serdecznie. Cały czas byłem naciskany na zrobienie zdjęć, zrobiłem kilka i dopiero wtedy zorientowałem się ze popełniłem gafę, najpierw powinienem sfotografować wdowę i stojącą obok niej trumnę a nie starszyznę. Później pojechaliśmy do wioski, w której byliśmy 2 dni wcześniej, wtedy był dzień przyjmowania gości a dziś miało się odbyć rytualne zabijanie bawołów. Idąc ścieżką nie byliśmy pewni czy cos dzieje się w wiosce, była ona pusta, bez tłumów gości, których widzieliśmy wcześniej.

Na placu w wiosce było jednak ok. 100 osób i kilka przywiązanych byków. Po dłuższej chwili wyczytywania niezrozumiałych komunikatów jednym cieciem przecięto tętnicę - agonia trwała kilka minut. Wstrząsający obraz, Asia się popłakała i w sumie mieliśmy już dość. Zanim się zdążyliśmy zebrać zabito już drugiego byka a kolejne stały przywiązane.
Dalszy ciąg ceremonii to przygotowywanie jedzenia i rozdzielania go według przynależności do klas - najniższa klasa dostaje tylko zawartość żołądka...

Dłuższy czas szukaliśmy odpowiedzi na pytanie dlaczego tak to wygląda? Torajowie wierzą, że gdy człowiek umiera tak naprawdę jest tylko chory - prawdziwa śmierć jest dopiero w czasie rytuału śmierci (ceremonii pogrzebowej). Po śmierci trzymają nieboszczyka w domu i zbierają pieniądze na ceremonię. Może to trwać nawet kilka lat a w tym czasie przynoszą do zabasowanego nieboszczyka jedzenie! Dobrze odprawiona ceremonia pogrzebowa to gwarancja trafienia bliskiego do nieba. Właśnie w tym mają pomóc dusze zabitych byków, musi ich być dużo i muszą być bardzo silne. Do nieba jest daleko a tylko silne byki (a dokładnie ich dusze) mogą dowieźć dusze zmarłego do nieba...

Dodam jeszcze, że Torajowie nie przyjęli islamu (lubią wieprzowinę i wino palmowe), to w większości protestanci schrystianizowany przez holenderskie misje na początku XX wieku. Zaskakuje to, że to ludzie żyjący w dosyć dużym kontakcie ze współczesną cywilizacją, wielu z nich ma elektryczność i telewizje satelitarną! Wiara i tradycja jest tak silna, że emigranci chcą być pochowani w tradycyjny sposób na ziemi Torajów. Słyszeliśmy o przypadku wyczarterowania samolotu dla gości z USA!

Na południu Celebesu pojechaliśmy też zobaczyć pływające wioski - wioski i jezioro ciekawe. Płynąc rzeką po drodze nad jeziora mijaliśmy setki niesamowicie wyglądających rybaków. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem - goście w ubraniu i czapkach, na dętkach z drewnianymi pudelkami na ryby. Zarzucali sieci i łapali ryby - wyglądało to jak w filmie sf (coś jak mad max!). Byli bardzo sympatyczni i nasza obecność wyraźnie sprawiła im radość! Później byliśmy dzień na półwyspie Bira (samo południe Celebesu) - piękna szeroka plaża, rafa i jakieś 10 turystów w całym kurorcie. Miłe miejsce, ale zdecydowanie za krotko tam byliśmy.

Teraz jesteśmy juz na północy w Manado, zaczyna się ostatni tydzień podróży, można powiedzieć, że będzie bardziej przyrodniczo, ale o tym już w następnym maliu.
Mariusz i Asia

ps. Niby to rzut beretem ale krajobraz i klimat tutaj jest zupełnie inny niż na Borneo - ale o tym jeszcze napiszę...