Słuchajcie,
Było wspaniale i dziękuję wszystkim. Pogoda dopisała lepiej niżby ktokolwiek przypuszczał. Dojechało nas więcej niż w piątkowy wieczór zapowiadaliśmy. Zobaczyliśmy więcej łosi i z bliższej odległości, niż kiedykolwiek wcześniej (jako dowód - zdjęcia zbliżeń łosi w wykonaniu Miłki, Radków). Po prostu, byliśmy w tym sezonie pierwsi, to były pierwsze dwa wiosenne dni tej wiosny, ptaki i łosie były nastawione przyjaźnie i pozowały do zdjęć. Chi chi chi - jeszcze nie wiedzą, że turyści są natrętni - dowiedzą się wkrótce, i wtedy schowają się głębiej w bagna. Nawet wielki wąż wyszedł na szlak, by przywidać wędrowców.
Nie dało się w ten weekend przejechać Carskiej Drogi bez bliskich spotkań z łosiami. Obgryzanie krzaczków obok drogi to ich ulubiona czynność o tej porze roku. Dziesiątki a może setki rozkrzyczanych kluczy dzikich gęsi przelatywało nad głowami. Ciekawe, że za dnia klucze leciały w różnych kierunkach - niekoniecznie na północ. Gdy wracaliśmy z bagien, robiło się ciemno, a klucze nadal leciały, jeden za drugim i już raczej w konkretnym północnym kierunku. Na szlaku do wieży Barwik bekasy odgrywały swój lecący śpiew. W dali słychać żurawie. Tu lub tam trzepoczące odgłosy startujących łabędzi. Z wieży Barwik też widzieliśmy 2 olbrzymie łosie ze 300 metrów dalej. Patrzyły na nas, jakbyśmy byli pierwszymi turystami tej wiosny. A innych turystów? - nie widać. Pewnie dotrą w kwietniu :)
No i nocne ognisko - czy raczej kominek - w Mamuciej Dolinie. Śpiewy aż prawie do 4 rano. 3 gitarzystów, nowy repertuar. Nowy hit ogniskowy, na którym zdarliśmy gardła - "Na głowie kwietny ma wiaaaaaaaaanek......".
Dziękuję wszystkim jeszcze raz.
Pozdrawiam,
Jurek