Prolog: przedogniskowy dialog między Saturatorem a Jurkiem:

S: To ognisko to będzie na pewno, czy to tylko taka marketingowa zagrywka z okazji pierwszego dnia wiosny?

J: Na ognisko ma wrócić na 2 dni zima. Wreszcie będzie jakieś zimowe ognisko!

S: Czy można wiedzieć, jaki jest program obrzędów?

J: Od piątku do niedzieli - dojazd, pogaduchy przy piwie, nocleg, śniadanko, łażenie po parku, obiadokolacja, ognisko lub posiadówka z gitarą, nocleg, śniadanko, łażenie po parku, powrót do domu.

S: Czy potrzebne są jakieś akcesoria?

J: Komary i muchy jeszcze śpią, wodery niepotrzebne, bo są kładki i groble. Warto zabrać lornetkę.

S: Czy trzeba mieć wizy i ile kosztują?

J: Strefa Shengen

S: Co tam lata?

J: Podobno żurawie i gęsi, a może bociany?

I poogniskowe reminiscencje:

No więc ognisko było, niespodziewanie ciekawe. Z tych okolic pamiętałem tylko komary i te chaszcze po obu stronach kładek na bagnach. A tu nie, niespodziewanie jak na mrozki, dużo ptactwa, nawet zdumiewające białe czaple i takie sikorki z czubkiem na głowie, które pierwszy raz w życiu widziałem, i dzięcioły już są. Ale to wszystko furda przy tamtejszej architekturze; zawsze myślałem, że to tylko taki wygon z bieda-szlachtą, a tu - proszę, Sosnowica z nieszczęśliwą miłością Kościuszki, jaszczurowatą koszmarą, która jeszcze nie słyszała o romantyzmie, więc nie uciekła sprzed ołtarza do Tadzia. Szkoda, bo on strasznie potem narozrabiał.
W czasie, gdy Szumi jadł makarony, objawił się talent Krzyś. No, ten smarkacz, co jeszcze wczoraj bawił się patyczkami. No, to on teraz gra na gitarze elektrycznej. Dobrze gra. I całkiem długo. W czasie, gdy odsypialiśmy Krzysia, Szumi był już na 27-mym kilometrze i zajmował trzecie miejsce, duchem wszyscy byliśmy z Szumim wsuwając żelki i kiełbasy na samą myśl o czekających nas niedzielnych wysiłkach. A jak nas już ta przyroda zmęczyła, to pojechaliśmy obejrzeć kopalnię. Pod pomnikiem KOPu w Wytycznie dostaliśmy lokalną prasę i teraz wiemy, co zwiedzać następnym razem.
I to by było na tyle.
Wszystko przez Maronowskich.
Saturator

Objaśnienie:

Chcę uspokoić tych co nie byli na ognisku, że u mnie wszystko OK, na umyśle też. Kulczyki mają wyrzuty sumienia, że nie kibicowali mi z balkonu kiedy walczyłam o trzecie miejsce w kategorii akademickiej w czasie półmaratonu (tylko 21 km). I publicznie zapewniają mnie, że cały czas myśleli o mnie i dzięki temu miałam siłę brawurowo wbiec na metę, czyli jakby trochę ogrzewają się w blasku medalu ;-)
Dzięki za bycie ze mną duchem. Pomogło!
z maratonskim pozdrowieniem
Szumi