KURDYSTAN - upalna droga do Gruzji
Magdalena Jackowska i Alicja Majewska
5 marca 2016, godz. 18.00
„Chcecie połazić po gruzińskich górach?” – zapytał retoryczne Piotrek. Obie z Alą miałyśmy niedosyt Kaukazu, więc taka oferta nie mogła zostać bez odzewu. Tym bardziej, że zanosiło się na przygodę jak za studenckich czasów, może w nieco większym komforcie. Zamiast namiotu naszym domem na prawie 3 tygodnie stał się przemyślnie urządzony i świetnie zaprowiantowany niebieski opel movano (pieszczotliwie zwany Movankiem), który zapewniał dach nad głową i nocleg w każdych warunkach, a więc możliwość odbicia od głównych szlaków.
Pod koniec czerwca 2014 roku ruszyliśmy do Gruzji trasą nieoczywistą, wokół Morza Czarnego: przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię i Turcję. Po drodze postanowiliśmy wpaść do irackiego Kurdystanu, który od niedawna kusił (s)pokojem i otwartością na turystów. I tak, niepostrzeżenie droga okazała się równie ciekawa jak cel podróży. Turcja południowa i wschodnia zaskoczyła nas różnorodnością przyrodniczą i kulturową. Wszędzie, a szczególnie w Kurdystanie irackim urzekli nas ludzie: naturalni, bardzo otwarci na przybyszów, jeszcze nie zmęczeni ruchem turystycznym i bardzo dumni z kraju, który rozwija się intensywnie, mimo niesprzyjającego otoczenia politycznego.
W trasie dzień i noc towarzyszył nam upał nie do zniesienia, ramadan i poczucie, że tuż za miedzą toczy się wojna. Jednak warto było powałęsać się po bocznych drogach i bezdrożach mimo gorących nocy pełnych komarów, napojów chłodzących o temperaturze +35C i nerwowych wizyt uzbrojonych strażników granicy turecko-syryjskiej.
W trakcie pokazu postaramy się odpowiedzieć o niektórych z odwiedzonych miejsc i odpowiedzieć na pytania:
Nasza podróż to kolejny dowód na to, że czasem warto jechać dla samej drogi. Jednak wszystko ma swoją cenę: zabrakło nam czasu na porządne pochodzenie po gruzińskich górach. Pozostaliśmy z niedosytem Kaukazu i z (nowym) apetytem na Bliski Wschód.