Góry Sowie (2011)

Rodzina Flaczyńskich w komplecie Noc Świętojańską spędziła na sąsiedzkiej imprezie, tradycyjnie organizowanej już od dwunastu lat na ulicy Paryskiej we Wrocławiu. Liczebność zgromadzonych sąsiadów i byłych sąsiadów była imponująca - 40 osób z dziećmi włącznie - a świętowaliśmy przy rozmaitych smakołykach, własnoręcznie przyrządzonych przez zebranych, w sumie cztery okazje: Noc Świętojańską oczywiście, a ponadto jeden ślub, pępkowe i jeden rozwód (każde z tych doniosłych wydarzeń miało miejsce w innej rodzinie ;-)) Było wesoło i sympatycznie, nawet jeśli niektórych byłych sąsiadów na ulicy bym nie poznała.
A po nocy, nawet Świętojańskiej, przychodzi dzień - dla niektórych dzień pracy, dla innych leniwych spacerów po wrocławskiej rozkopanej starówce, podziwiania rozstawionej na Rynku maszynerii wojskowej (mobilny radar średniego zasięgu na duuuuużej ciężarówce, reklama wojsk lotniczych i trochę z innej bajki jakieś armatki, piki i bagnety z czasów austro-węgierskich, prezentowane przez grono dżentelmenów w niebieskich mundurach). W roli pozostałych atrakcji wystąpiły wrocławskie krasnoludki (wytropiłyśmy z Agusią trzy nowe!), Pomnik Zwierząt Rzeźnych na Jatkach, burza z gradobiciem oraz pyszna czekolada na gorąco.
Ponieważ weekend były długi, a od pracy trzeba odpocząć, wybraliśmy się jeszcze na wyprawę w Góry Sowie. Zdobyliśmy Wielką Sowę (1014 m npm) malowniczym czerwonym szlakiem wiodącym od Przełęczy Jugowskiej, przez bujne lasy i śródleśne polany (kto ciekawy składu gatunkowego tych środowisk, może sobie o nim poczytać na tablicach informacyjnych), zagłębiliśmy się w tajemnicze podziemia Włodarza, pływaliśmy łódką po zalanych podziemnych halach i korytarzach, pałaszowaliśmy wojskowy bigos, obejrzeliśmy też zamek Grodziec w Zagórzu Śląskim (od zewnątrz, bo był już zamknięty) i Jezioro Bystrzyckie. Z przyjemnością stwierdzam, że Góry Sowie pozostają piękne, dzikie i czyste, a zarazem baza turystyczno-noclegowa i oznakowanie szlaków jest na medal. Niestety nie widzieliśmy muflonów, których liczną obecność raportował mój brat: miesiąc temu widział ok. 50 zwierzaków, w tym matki z młodymi. Młode muflony w maju są podobno wielkości kota i wydają odgłosy przypominające miauczenie. Może jeszcze kiedyś zobaczę takiego słodziaka na żywo...
Pozdrawiam
Malwina