Słowacja Liptov, Niskie Tatry (2004)
Liptov 2004 - Słowacja Liptovski Jan, Niskie Tatry
21-28 sierpnia 2004 r.
Witajcie!
W ostatnim wakacyjnym tygodniu sierpnia razem z rodziną Piegatów bawiliśmy na Liptovie w Słowacji. Kwaterą była Chata Vachostaw w Jańskiej Dolinie powyżej Liptovskego Jana, nieopodal Liptovskego Mikulasza.
Położenie chaty pozwala zarówno na wypady w Niskie Tatry, Tatry Zachodnie, jak i na wycieczki krajoznawcze po Liptovie celem podziwiania kilkusetletnich kościołów i kaszteli oraz zabudowy mieszkalnej i gospodarczej odzwierciedlającej klimat wielowiekowej tradycji. Ponieważ był to wyjazd rodzinny, tempo oraz przedmiot zwiedzania musieliśmy dostosować do możliwości i wytrzymałości naszych dzieci.
Przyjechaliśmy w sobotę, 21 sierpnia, wieczorem. Jechaliśmy przez Bielsko Białą, Korbielów Nemestovo Zuberec - malowniczą, kręta, górską drogą przez przełęcz pomiędzy Tatrami Zachodnimi, a Choczskimi Vrchami (droga szczególnie warta polecenia przy dobrej widoczności - widoki wspaniałe, zimą dla ludzi o mocnych nerwach) do Liptovskiego Mikulasza i dalej na kwaterkę.
W niedzielę pogoda była nienajlepsza, toteż postanowiliśmy zwiedzić Jaskinię Lodową w Demianowskiej Dolinie. Osobliwością jaskini jest lodowiec naturalnie odnawiający się co roku, wypełniający część korytarzy. W odróżnieniu od Jaskini Dobszyńskiej nie ma tu żadnych śluz ani limitów zwiedzających. Wielkie lodowisko zrobiło wrażenie, szczególnie na naszej młodzieży. Potem zwiedziliśmy Liptovski Mikulasz, ciekawy rynek wraz z ratuszem, kościół św. Mikołaja (odprawiana jest również msza w obrządku greko-katolickim). Natomiast nie udało nam się wyczaić kiedy otwierają synagogę.
W poniedziałek odwiedziliśmy skansen wsi liptovskiej w Prybylinie. Zgromadzono tam szereg ciekawych obiektów, min.: kasztel, kosciół, szkołę. Niestety do najciekawszych można wejść wyłącznie z przewodnikiem (bez dodatkowej opłaty), co znacznie wydłuża czas zwiedzania, a wiele nie daje (przewodnik mówi niewiele i wyłącznie po słowacku). Nieopodal skansenu funkcjonuje uratowana od dewastacji i likwidacji "szopa" kolejki leśnej. Niegdyś obejmowała swą siecią obszar od stóp Kralowej Hory do Prybyliny i Liptovskiego Hradka (ponad 40 km głównej linii). Obecnie kilka lokomotyw i taboru oraz eksponatów. Tory liczą kilkadziesiąt metrów, co nie przeszkadzało maszyniście pracowicie jeździć małą spalinówką. Podobno planowana jest odbudowa części trasy i jazdy tutrystyczne. W skansenie prowadzona jest sprzedaż miedowiny - wina z miodu - polecamy degustację. Po wyjściu ze skansenu wyruszyliśmy na spacer w górę Doliny Raczkowej w Tatrach Zachodnich.
Wtorek to dzień największej wyprawy na Chopok i Dumbier. Z Zahradek na Koński Gruń jeździ wyciąg krzesełkowy (najpierw 6-cio, a potem 2-u osobowy - szestisedaczka i dwojsedaczka). Stamtąd jeszcze około 300 m różnicy wysokości na Chopok. Pogoda piękna, ale na górze tylko 7-8 stopni i niepokojaco mknace chmury. Dzieci bez przeszkód dotarły do Kamiennej Chaty na Chopoku (złoty medal dla Michałka). Potem udaliśmy się na Dumbier, najwyższy szczyt Niskich Tatr. Widoczność niestety się pogarszała i na górze byliśmy w chmurach targani silnym wiatrem. Momentami widać było jednak Tatry Zachodnie i Wysokie. Potem długi marsz w dół, najpierw wysokogórską doliną, a potem lasem (jagody). O zmroku doszliśmy do Luczek w Demanowskiej Dolinie na obiado-kolację, a około 22 byliśmy w domu. Tu należą się wielkie brawa dla naszych dzieci, które dzielnie zniosły trudy wycieczki.
Środa - dzień zwiedzania zabytków wsi i miast liptowskich. Między innymi Vlkolinec, Sztavnica, Partizancka Lupca, Rużomberok. Na uwagę zasługuje drewniany kościół w świętym Krzyżu oraz kościół pw. Wszystkich świętych koło Rużomberoka. Vlkoliniec (żywy skansen) to wpisana na listę dziedzictwa UNESCO wieś gdzie normalnie żyją jej mieszkańcy.
We czwartek było ciepło lecz pochmurno. Pojechaliśmy więc do doliny Prosieckiej. Bardzo malownicza dolinka z kilkunastometrowym wodospadem. Idzie się czasami dnem wyschniętego potoku, kilka odcinków łańcucha przy przechodzeniu przez progi oraz w górnej części drabinki. Potem odwiedziliśmy skansen archeologiczny - rekonstrukcja na podstawie wykopalisk (które nadal są prowadzone) zabudowy osady celtyckiej (gród, świątynia, zabudowania mieszkalno-gospodarcze) zlokalizowany na górze nad jeziorem Liptovska Mara.
W piątek kolejne dwie atrakcje dla naszych najmłodszych: skitor na Czernohronskiej Zeleznicy (szczegóły: www.chz.sk) oraz Tatra aquapark koło Liptovskiego Mikulasza. Kolejka jedzi na 12 km trasie w dolinie Czarnego Hronu do Czernego Balogu u stóp Veporskich Vrchów. Aby dotrzeć do kolejki musieliśmy przejechać samochodami przez przełęcz Czertowica w grani Niskich Tatr do Chwatimechu koło Hrońca. Tam dzieci i po jednym z rodziców wsiedli do kolejki, a kierowcy (padło na Anię i na mnie) pojechali samochodami drogą wzdłuż torów (okazała się niezłym sprawdzianem terenowym). W Czernym Balogu po obejrzeniu zgromadzonego taboru pojechaliśmy do Brezna. Ciekawe, choć zaniedbane miasteczko z dużą cygańską mniejszością narodową. Kilka ciekawych, choć w kiepskim stanie, obiektów: kościół, były ratusz, synagoga. Potem znowu przez Czertowice i Liptowski Hradok (ruiny zamku zostały zaadaptowane na ekskluzywny hotel) wskoczyliśmy do basenów termalnych. Trzy godziny pławienia się w wodzie o temperaturze od 22 do 38 stopni sprawiło, że byłem bardziej zmęczony niż po wycieczce na Chopok i Dumbier. Ale czego się nie robi dla dzieci?
W sobotę niestety powrót: rodzina Piegatów przez Zuberec (skansen i Zawerowka z widokiem na Rochacze), a my przez zamek w Likawce z widokiem na Liptov. Do domu dojechaliśmy późnym wieczorem.
Liptov 2004 - Słowacja Liptovski Jan, Niskie Tatry
21-28 sierpnia 2004 r. Liczba uczestników 4 dorosłych + 4 dzieci
Pozdrawiam Radek