Litwa (2002)
Cześć!
Jak niektórym wiadomo, od 22 do 25 czerwca przez 4 dni byliśmy na Litwie - Poldolotem oczywiście.
W piątek dojechaliśmy do wioski Posejdele, gmina Giby, powiat Sejny, gdzie za 17 zł przespaliśmy się w agroturystyce - bardzo fajnie. W sobotę rano podjechaliśmy do granicy w Ogrodnikach, zakupiliśmy za 45 zł obowiązkowe ubezpieczenie na samochód i po 15 minutach bez problemu już jechaliśmy po drogach Litwy.
Pierwsze wrażenie, to że jest bardzo dużo drewnianych domów, rolnicy jeżdżą wozami ciągnionymi przez konie, oraz że samochody Litwinów to w większości ok. 10-letnie Ople, Audi, Fordy, Mercedesy i Volkswageny, natomiast nie widuje się samochodów wyprodukowanych przez kraje byłego obozu (Łada, Skoda, Polonez, Moskwicz, Wołga itd.) Tylko policja jeździ czasami Ładami.
Drugie wrażenie, to że drogi są lepsze niż w Polsce - równe, bez dziur, zadbane, często widać roboty drogowe. Główne drogi są bardzo zadbane, natomiast drogi drugorzędne mają przyciętą na poboczach trawkę, są dobrze oznakowane i też są równe i bez dziur. Wszyscy trzymają się przepisów, bardzo dużo policji z radarami. Policja nas nie zatrzymała ani razu, ale też trzymaliśmy się ograniczeń prędkości.
Kurs wymiany 1 Lit = 1,13 PLN. Wydaliśmy przez 4 dni 560 Litów w tym 100 na paliwo (tj. autogaz) 30 na pamiątki (piwo zabrane do kraju), 22 film, 120 noclegi, 20 prom, 85 za bilety wstępów, 183 jedzenie i piwo wypite na miejscu.
W sobotę zwiedzaliśmy:
- Rezerwat ptaków i obok socrealistyczne muzeum - nie było ptaków, kiepsko.
- Birsztany - kurort nad Niemnem - ładny park nad rzeką, poza tym nieciekawie.
- Rumszyszki - olbrzymi skansen budownictwa ludowego z całej Litwy - spędziliśmy tu 3 godziny - bardzo ciekawie, dziesiątki bardzo pięknych zagród wiejskich, 19-sto wieczne miasteczko, wiatraki. Tu zjedliśmy też obiad w karczmie, za 10-15 zł można zjeść smaczny obiad.
- Klasztor pod Kownem - był zamknięty, z zewnątrz fotogeniczny.
- Kowno - ładny pasaż handlowy i starówka, bardzo mało ludzi, wrażenie opustoszenia, budynki ładnie odnowione, charakter małomiasteczkowy.
Potem jechaliśmy ponad 200 km autostradą, taką z prawdziwego zdarzenia, jakiej w Polsce tak długiego odcinka nie ma. To był najdłuższy odcinek w historii Poldolota bez schodzenia poniżej 100 km/h. Dojechaliśmy przed zmierzchem do Kłajpedy, i jeszcze około 20 km na północ do Palangi - największego kurortu nadmorskiego Litwy.
Już przed wjazdem do miasta stoją ludzie z tabliczkami - "wolne pokoje" oczywiście po litewsku "Nuoma Kambariu" czy jakoś tak. My tradycyjnie sami poszukaliśmy kwatery, po obejrzeniu 6 czy 8 miejsc w zabytkowych drewnianych domach, o niskiej cenie (8-15 Litów za osobę) i niskim standardzie (małe okno, ściany obite ceratą, brak prysznica itp. itd.), zakwaterowaliśmy się bardzo blisko plaży w czymś, co było luksusowe (ładny pokój z balkonem, z którego słychać szum morza, elegancka kuchnia i łazienka) za 20 Litów od osoby.
Wieczorkiem spacer po Palandze - molo jak w Sopocie, zachód słońca, pasaż gdzie dziesiątki restauracji, puby, night cluby, muzyka na żywo, występy, tańczące dziewczyny, nic tylko wypoczywać. W nocy nie zrobiło się ciemno, cały czas północny horyzont był różowy, a gwiazdy, choć widoczne, na jasnym niebie. Niezłe wrażenie robi patrzenie z molo na gwiazdę polarną ponad morzem a pod nią na horyzoncie dokładnie na północy różowy pasek oświetlony przez słońce.
Niedziela
Od 8 rano zaczął padać deszcz, na szczęście do 12 przeszło. W Palandze zwiedziliśmy pałac Tyszkiewiczów w lesie ze 300 m od plaży, słychać szum morza, wokoło park, robi niezłe wrażenie. Pojechaliśmy do Kłajpedy, przepłynęliśmy promem z Poldolotem na Mierzeję Kurońską oddzielającą Zalew Kuroński (podobny do Zalewu Wiślanego, ale większy). Dojechaliśmy do Muzeum Morskiego. A tu !!!!!!! pokaz w delfinarium - 5 delfinów, grają w koszykówkę, tańczą, skaczą nad liną, skaczą przez kółka, potem wpuścili 2 foki, tego ja nie potrafię opisać, trzeba żeby opowiedziała to Iwona. Jeszcze na koniec występ lwa morskiego, który grał w piłkę z publicznością, klaskał itd itp. To zapewne najlepszy punkt całego wyjazdu.
Pojechaliśmy 50 km wzdłuż mierzei Kurońskiej pod granicę obwodu Kaliningradzkiego. Olbrzymie wydmy piaszczyste - większe od tych w Słowińskim Parku koło Łeby. Wioski rybackie, zabytkowe, pięknie odnowione, tu czuliśmy się nie jak w byłym ZSRR, lecz jak w Szwecji. Chodniczki, przycięte trawniczki, niesłychane. A nocleg w wiosce Nida w zabytkowym rybackim domu drewnianym w apartamencie 2 pokoje, kuchnia, łazienka, widok na Zalew Kuroński 20 Litów od osoby.
Poniedziałek
Wędrowaliśmy po plażach, wydmach i wioskach mierzei Kurońskiej. Odwiedziliśmy górę (zalesioną wydmę) z parkiem rzeźb drewnianych - kilkaset wielkich pięknych rzeźb, w plenerze, np. całe założenia, jak wesele z orkiestrą i gośćmi, piekło, rycerz walczący ze smokiem i czekająca królewna itp. itd. Wspaniałe miejsce. Po południu wróciliśmy promem do Kłajpedy, zwiedziliśmy starówkę (kiepska) i stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni i wracamy na nocleg do Palangi, aby pospacerować po pasażu i zjeść dobre jedzonko. Zamieszkaliśmy w tej samej kwaterze, co dwie noce wcześniej.
Wtorek
- Pojechaliśmy 50 km na wschód do Ogrodu Olvydasa - muzeum dziwactw. W środku pola, nagle park rzeźb kamiennych i drewnianych, starych krzyży, tablic, dzwon, stara rakieta itd. Średnio ciekawe.
- Żmudzki Park Narodowy - ładne jezioro, lasy. Tu w Poldolocie zaciął się rozrusznik, ale potem było już ok.
- Kalwaria Żmudzka - barokowa katedra w stylu Kalwarii Pacławskiej, w środku święty obraz Matki Boskiej, niestety zasłonięty, wokoło kapliczki kalwarii.
- Góra Krzyżowa koło Szawli - dziesiątki, może setki tysięcy krzyży - miejsce pielgrzymkowe, coś nie do opisania, duże krzyże obwieszone dziesiątkami mniejszych krzyży, może na slajdach wyszło.
- Kiejdany - starówka aktualnie odnawiana, widać dawną świetność ale wszystko mocno zaniedbane, na rynku ostało się może 20% budynków, ale kilka sąsiednich zabytkowych wąskich uliczek ocalało w dobrym stanie. 2 synagogi, cerkiew, drewniany kościół. Supermarket gdzie kupiliśmy piwo.
Z Kiejdan prosto do granicy. O 21 byliśmy na przejściu w Ogrodnikach, po 3 minutach bez kolejki już pędziliśmy po drogach Suwalszczyzny. O 21.45 pierogi i żurek w Augustowie, o 1.10 w domu.
Pokonaliśmy 1100 km po drogach Litwy, (plus 600 km w Polsce), zrobiliśmy 4 filmy zdjęć. Nie zaliczyliśmy z braku czasu miejsc: 1) Wilno 2) Auksztocki Park Narodowy 3) Troki 4) Druskienniki 5) Dżukijski Park Narodowy, a więc ponieważ nasze ubezpieczenie na Poldolota na Litwę jest ważne do 6 lipca, wymyśliliśmy sobie, że jedziemy na weekend 29-30 czerwca do tych 5 miejsc wschodniej Litwy.
Pozdr. Jurek